SYNTETYCZNE OŚWIECENIE
Podkręcamy więc swój apetyt na życie lub od niego odpoczywamy. Wciąż przekupujemy swój układ nagrody, szukając recepty na odtwarzanie przyjemności. To jak nasze motywacje się napędzają, pokazuje, że wbrew subiektywnej wolności pozostajemy robotami. I to bez względu czy skupiamy się na łatwych pokusach, czy perfekcjonistycznych celach. Zawsze chcemy więcej i używamy do tego jakiegoś „sprawdzonego” algorytmu.
O tym jak trudno jest „przeprogramować” mózg najlepiej świadczy to co możemy rozumieć jako osobowość – choć jest ona pewnym spektrum zachowań zależnych od czynników sytuacyjnych, po długotrwałej obserwacji zauważyć możemy różne charakterystyczne prawidłowości – cechy osobnicze. Kurczowo trzymamy się swojej tożsamości, bo mózg automatycznie odpala najsilniejsze połączenia neuronalne. Każde nowe ich użycie oznacza z kolei ich wzmocnienie. Gdy wpadniemy w złe nawyki przybierze to formę błędnego koła.
Im bardziej chcemy się z takiego koła wyzwolić tym bardziej w nim grzęźniemy przez mechanizm ruminacji. Już sama masa skojarzeniowa związana z negowaną myślą uruchamia jej mózgowe „ucieleśnienie” czyli związane z nią obwody. Kiedy czegoś unikamy koncentrujemy się na tym. A zatem paradoksalnie żeby czegoś unikać musimy... nie unikać tego, tylko zająć się czymś innym. Sztuka nie polega na wyplenieniu nawyków, tylko na zastąpieniu ich dobrymi. To struktura wiodąca od impulsu do nagrody wiedzie bowiem przez reakcję.
Istotą kontrkultury było poszukiwanie nowych wzorców myślenia – było to możliwe miedzy innymi przez szersze otwarcie bramki percepcyjnej jaką jest jądro siatkowate. Otóż w tym miejscu znajduje się nasz „detektor nowości” czyli miejsce sinawe, odpowiedzialne za wykrywanie nowych bodźców. Dlatego to co nieznane jest szczególnie nasycone emocjonalnie. Lecz powtarzalność bodźca powoduje po pewnym czasie hamowanie przekaźnictwa impulsów z nim związanych. W ten sposób automatycznie „ignorujemy” znaczne obszary rzeczywistości. Psychodeliki wywołując nadaktywność miejsca sinawego sprawiają, że to co zwykłe wydaje się bardziej niezwykłe, czyli fascynujące. A wtedy do świadomości dociera więcej bodźców.
To właśnie przełamywanie habituacji, czyli zanikania reakcji na powtarzalny bodziec, wiedzie do eskalacji naszych nawyków – wciąż chcemy więcej i więcej, bo doznajemy coraz mniej przyjemności. Jest to zarówno motorem rozwoju, jak i przyczyną patologii – nałogów, materializmu czy fiksacji na wizerunku, a nawet fanatyzmu. Do przekraczania tego wzorca konieczne jest dostrzeganie alternatyw, co nie jest możliwe bez ich poszukiwania. Wyzwolenie się z własnego wypalenia wymaga nowej aktywności, a nie uporczywego przywiązania do schematów. I choć drogi do tego mogą być różne najbardziej się unieszczęśliwiamy kiedy przestajemy sami się zaskakiwać.
Naukowcy z Norweskiego Instytutu Nauki i Technologii w Trondheim po przenalizowaniu zdrowotnych danych 135 tysięcy Amerykanów (w tym 19 tysięcy użytkowników psychodelików) stwierdzili, że wielbiciele LSD i grzybków rzadziej doznają depresji, zaburzeń lękowych i myśli samobójczych. Do jeszcze bardziej spektakularnych wniosków doszli pracownicy Uniwersytetu Alabama w Birgmingham analizujący zdrowie psychiczne 190 tysięcy Amerykanów (w tym 27 tysięcy zażywających psychodeliki). Według nich przyjmowanie substancji psychodelicznych obniża ryzyko wystąpienia problemów psychicznych w ciągu następnego miesiąca aż o jedną piątą! Jeśli zaś tak jest, znaczy to, że kwas ma właściwości terapeutyczne i przeciwdepresyjne. Naukowcy walczą już o to, żeby wykorzystywać LSD dla dobra ludzkości. Jest to ważne tym bardziej, że stosowanie szeregu środków farmakologicznych wykorzystywanych w psychiatrii powoduje jedynie otępienie i pociąga za sobą poważne skutki uboczne.
Norweski Badacz Pal-Orjan Johansen wraz z grupą zwolenników (między innymi emerytowanym sędzią norweskiego Sądu Konstytucyjnego) domagają się zatem przywrócenia LSD na listę leków. Bada się też wpływ psychodelików na pacjentów psychiatrycznych – na przykład na Uniwersytecie Kalifornijskim dowiedziono, że zawarta w grzybach halucynogennych psylobicyna pomaga chorym na raka radzić sobie ze świadomością śmierci. Co więcej, aż 70% osób mających za sobą doświadczenie psychodeliczne określa je jako jedne z najważniejszych w swoim życiu. Cała nasza świadomość wynika z chemii, więc nie sposób kwestionować głębi takich przeżyć. Ale sceptycy przypominają, że narkotyki zwykle podnoszą nastrój jedynie chwilowo, i to kosztem równowagi biochemicznej organizmu. W odróżnieniu od środków takich jak amfetamina tradycyjne środki halucynogenne nie są jednak toksyczne, a we większości przypadków mogą prowadzić do konstruktywnej przebudowy osobowości.
To bardzo interesujące, lecz czemu właściwie tak się dzieje? Z kwestią tą mierzył zespół Center for Brain and Cognition z Uniwersytetu Pompeu Fabry w Barcelonie. Według neurologa Selena Atosoya wywołany psychodelikami proces komunikacji różnych, zwykle nie współpracujących ze sobą obszarów mózgu, nie przebiega bynajmniej w sposób chaotyczny, ale zharmonizowany. Choć dochodzi tu do spontanicznej aktywności, mózg łączy impulsy w sposób ustrukturyzowany. A to może zachęcać go do poszukiwania nowych wzorców aktywności, rekompensujących zaburzenia połączeń wiodących do problemów psychicznych. W konsekwencji następuje swoisty „reset” mózgu, zmuszający go do poszukiwania nowych ścieżek, co może wyzwalać go z depresji czy stresu pourazowego, a także poszerzać horyzonty intelektualne. Historia pokazuje, że psychodeliczne eksperymenty na ogół wiodły do wzmożonego zainteresowania filozofią i sztuką, oraz poszukiwania nowych dróg rozwoju. Zdaniem twórcy piramidy potrzeb, Abrahama Maslowa, tylko transcendencja jest ważniejsza od samorealizacji.
Wpływ LSD na naszą cywilizację nie ograniczał się tylko do artystycznych uniesień. Psychodelik pozwolił przełamać schematy myślowe umożliwiając co najmniej kilka przełomowych odkryć. Nie sposób choćby zakwestionować naukowego znaczenia rozszyfrowania struktury DNA, tajemnicy życia. Francis Crick, biolog molekularny nagrodzony za to nagrodą Nobla, na krótką przed śmiercią przyznał, że genetycznego „oświecenia” doznał pod wpływem LSD. Inny noblista, biochemik Kary Banks Mullis, uhonorowany za udoskonalenie techniki łańcuchowej reakcji polimerazy, w wywiadzie prasowym przyznał:
- LSD było z pewnością ważniejsze niż wszystkie kursy i szkolenia w jakich uczestniczyłem.
Do głębokiego wpływu „kwasu” na rozwój swoich koncepcji przyznaje się też Ralph Abraham, amerykański matematyk pracujący nad Teorią Chaosu.
Co więcej legendarny psychodelik wspomagał także kreatywność gigantów ery informacyjnej, takich jak twórca myszy komputerowej i techniki „kopiuj i wklej” Douglas Engelbart. Inżynier ów uczestniczył w psychodelicznych sesjach prowadzonych przez badacza potencjału LSD Myrona Stoloraffa, który orzekł, iż „dzięki LSD w ciągu jednego dnia można się dowiedzieć o rzeczywistości i tym kim jesteśmy więcej niż możemy sobie wyobrazić”. Jedną z pierwszych osób jakie zauważyły ogromne możliwości tkwiące w myszy komputerowej był wielki Steve Jobs, jeden z ojców społeczeństwa informacyjnego, założyciel Apple Inc. Potentat przyznawał, że zażywanie LSD otworzyło mu oczy na nowe horyzonty. Znany był z pytania o doświadczenia psychodeliczne osób ubiegających się o pracę. – Wzięcie LSD było bardzo głębokim doświadczeniem, jednym z najważniejszych w moim życiu. LSD pokazuje, że istnieje druga strona medalu. I nie możesz pamiętać, kiedy przestaje ona oddziaływać, ale o tym wiesz. To wzmocniło moje poczucie tego, co ważne – tworzenia wielkich rzeczy zamiast robienia pieniędzy, oddawania ich z powrotem do strumienia historii i ludzkiej świadomości, tak bardzo jak tylko mogę – wyznał Jobs. Magii kwasu ulegali więc nie tylko nawiedzeni hedoniści, ale też wizjonerzy którzy zmienili świat.
Dodaj komentarz